HALO MORĄG

Jaja dzikich ptaków – pisanki natury

Ludzka wyobraźnia pisankowa to nic wobec prawdziwego zróżnicowania ptasich jaj w naturze. Skorupa wapienna dla ptaka to kapsuła ochronna: musi być solidna, a czasami wymaga maskujących barw – przypomina naukowiec z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

„Przygotowywanie pisanek to część wielkanocnych tradycji. Farbowanie w wodzie z cebulą, malowanie farbkami, nakrapianie woskiem i rycie wzorów – wszystko to pamiętam z dzieciństwa” – wspomina prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu (UPP), cytowany w informacji prasowej przesłanej PAP.

I zaznacza, że ludzka wyobraźnia pisankowa to nic wobec prawdziwego zróżnicowania ptasich jaj w naturze.

Wielkość, barwa, a nawet kształt mają olbrzymie znaczenie. W jaju jest wszystko, czego – przynajmniej na pierwszych etapach życia – potrzebuje rozwijające się pisklę. Patrząc na jajo widzimy skorupę wapienną. Dla ptaka to swoista kapsuła ochronna. Musi być nie tylko solidna, by jaj nie zgniotła wysiadująca samica, ale czasami wymaga maskujących barw, by jaj nie znalazł drapieżnik. Są też jaja o ciekawej, niebiesko-szafirowej barwie. Dla oka ludzkiego – po prostu piękne. W perspektywie ptasiej ma to konkretne znaczenie: samica w ten sposób manifestuje samcowi wartość lęgu i zachęca go do kontynuacji rozrodczej współpracy – czytamy w informacji prasowej z UPP.

„W zasadzie moglibyśmy powiedzieć, że co gatunek – to ciekawy i swoisty obyczaj lęgowy, zatem zupełnie mnie zaskakuje, że nauka o jajach, zwana oologią, jeszcze kilkadziesiąt lat temu stanowiła podstawę badań ornitologicznych” – zauważa prof. Tryjanowski, którego problem adaptacyjnego znaczenia ptasich jaj fascynuje od dawna.

Poznański badacz zastrzega, że w przypadku polskich ptaków raczej brak światowej klasy rekordzistów, jeśli chodzi o jaja. „Nie zmienia to jednak faktu, że parę gatunków budzi moją nostalgię, ale i chęć dalszego mnożenia rozważań naukowych. Nostalgia to tęsknota za młodszymi latami spędzanymi wśród łąk i pól, kiedy wczesną wiosną przylatywały czajki, szybo podejmowały lęgi, a znajdowanie czajczych gniazd było wielkim wyzwaniem. Czajcze jaja są bowiem oliwkowe, nakrapiane, naprawdę trudne do znalezienia wśród traw. Gdy udawało się wyszukać jaja, to radość była olbrzymia – dla mnie to początki ornitologicznej przygody” – wspomina.

Prof. Tryjanowski przywołuje też opowieści starszych osób, według których czajcze jaja zbierano nawet w celach spożywczych. Było tak nie tylko w Polsce, ale w w Holandii, „gdzie wyprawy na poszukiwania jaj miały niemal charakter narodowego sportu”. Profesor zastrzega, iż nie chce oceniać tego zjawiska – zwraca jednak uwagę, jak liczne kiedyś musiały być gatunki łąkowe, w tym – wymieniona czajka, która dzisiaj dramatycznie zmniejsza liczebność.

„Dla odmiany teraz największą moją fascynację budzi kukułka; jej relatywnie małe, w stosunku do wielkości ciała samicy, jaja, dopasowane tak by je łatwiej podrzucać do gniazd mniejszych gatunków, gospodarzy kukułki” – dopowiada prof. Tryjanowski. – „Zatem nie jest tylko tak, że duży może więcej, ale również, że jajo – mniejsze, niż byśmy mogli oczekiwać – też ma wartość adaptacyjną. Przyroda zna wiele nietrywialnych rozwiązań. Ciągle skłania do refleksji, zaczynąć ab ovo – jak mówi łacińskie powiedzenie, od jajka właśnie”.

(Nauka w Polsce – PAP)

error: Nie kopiuj!!!